Przejdź do głównej zawartości

Bezstresowe życie psa.

Usłyszałam o cudownej ale bez doświadczenia osobie, która właśnie uczestniczy w kursie instruktorskim w zakresie resocjalizacji psiej. Osoba ta polecona przez kogoś innego, z miejsca zanegowała wszelkie poczynania wobec pewnego psa sugerowane przez poprzedniego szkoleniowca. Wszystko było źle i pogłębiało problemy lękliwego psa. Wystarczyło pogooglować by trafić na źródło moim zdaniem koszmarnego podejścia. Guru całej koncepcji jest pani   Raili Halme, która w Polsce prowadzi kursy właśnie instruktorskie, seminaria itp. 
Cóż więc takiego słyszymy ? Cytuję:

Otóż potrzeby naturalne psa to:
- węszenie
- gryzienie w sensie żucie
- kopanie
- kontakt socjalny (inni ludzie, zwierzęta).

Spacer ma być nieśpieszny, pies ma sobie węszyć, nie wolno szarpnąć smyczą, nie wolno mówić do psa. Jogging jest stresujący. 
To łażenie i węszenie psa możemy wzbogacić podrzucając mu jedzenie.  

Koniec cytatu.
Opadają ręce :-(. 
A gdzie wspołpraca z przewodnikiem ? Gdzie radość, gdzie aportowanie. Czy temu psu po roku łażenia i węszenia po naszych zaaśmieconych trawnikach i jedzenia będzie się coś kiedyś jeszcze w życiu chciało ? A co z rasami skazanymi genetycznie na pracę, na robienie coś ponad wąchanie brudnych okołoblokowych miejsc zielonych ?


Tenże skrajnie bezstresowy trend widać coraz częściej. Otóż podobno ażeby nie stresować szczeniaka, jednorazowo można mu zakładać obróżkę na nie więcej niż 10 minut. Czemu ? Jeśli będziemy się cackać z czymś takim, za chwilę będziemy je trzymać w sterylnych szklanych klatkach, bo powiew wiatru też im zaszkodzi. 

Kilka świeżych zdjęć ze stresującego życia psów, które obroże miały bez pardonu założone w dniu zamieszkania ze mną, i od pierwszych dni miały wyznaczone zasady, co wolno, czego nie. 












  

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Tola

I nastały czarne dni. Gdy odszedł Źaba, tylko dzięki czarnuchowi było po co wstawać o świcie, iść, jakaś misja, małe potworzaste nieświadome tego co się stało w moim życiu, oczekujące czegoś, bojące się świata, kochające piłeczkę i jedzenie Śmoluchi małe. Czasem myślę o tym, czy miała pecha że trafila do mnie w tym feralnym momencie mojego życia, czy szczęście - biorąc pod uwagę jej problemy socjalne, które wyszłyby wcześniej czy później gdzie by nie mieszkała. Ja co chwila łapałam się na porównywaniu jej zachowań do Źabowskich, może zbyt często niestety, trochę wyczerpana wszystkim co przeszłam, emocje zaczęły odpuszczać i przychodziły chwile słabości, na które nie mogłam sobie pozwolić do ostatnich chwil życia i Klarinki i Źaby. I gdy może przyszedł czas na żałobę, a nie trzymanie fasonu, okazywało się, że znów nie  mogę sobie na nią pozwolić, bo czarniawe futrzaste postanowiło pokazać mi, że wszystko co do tej pory uważałam za uciążliwe i kłopotliwe w życiu z psami to betka, szybko

jesienne powroty

Co to sie nadziało, że tyle czasu nie było okazji skrobnąć kilku słów. Znów jest Monika i psy, dwa czworołapy przy boku, i wszystko jest inaczej niż kiedyś. Choć oba układy mają swoje wady i zalety to w każdej konfiguracji tkwi specyficzny urok. Wspomnienia są i zawsze będą, ale trzeba iśc dalej. Obecnie obok Tolki dumnie kroczy Rego, wielki jak koń, szalony młody wariat.

Wystawa Psów Rasowych Lublin 21. 04. 2013