Nic nie trwa wiecznie, 4 lata użytkowania bezwzględnego w skrajnie trudnych warunkach ( psy, wiatr, piach, błoto, wstrząsy, wilgoć itd) moje ukochane SONY uwieczniające poczynania psie wszelakie, odmówiło współpracy, a konkretnie listwa łącząca uchylny wyświetlacz z korpusem. W oczekiwaniu na naprawę mam okazję przez weekend pobawić się Canonem lustrzanką. Jak to człowiek przyzwyczaja się do rzeczy prostych i wygodnych. Brak uchylnego wyświetlacza równa się ból szyi, ciężar lustrzanki równa się zmęczenie ramion, a do tego miliony opcji, funkcji, zmian ustawień itd. To chyba zbyt skomplikowane dla mnie, a przynajmniej nie do ogarnięcia w dwa dni.
Efekty tych moich mizernych prób fotografowania lustrzanką.
Jako, że upał był okrutny korzystając z gościnności pana Aresowego psiaki się intensywnie nawadniały.
Dzisiejsze efekty działań: ja + aparat cudzy + dwa psy + zalew, później.
Efekty tych moich mizernych prób fotografowania lustrzanką.
Jako, że upał był okrutny korzystając z gościnności pana Aresowego psiaki się intensywnie nawadniały.
Dzisiejsze efekty działań: ja + aparat cudzy + dwa psy + zalew, później.
Komentarze
Prześlij komentarz