Ależ różnica. Weekendowy hałas nad wodą jest coraz kłopotliwszy. I już wcale nie chodzi o rodzinki z tabunami piszczących dzieci. Dziesiątki skuterów wodnych, które krążą w tę i z powrotem, szybciej lub wolniej, coś lub kogoś ciągną, co gorsza podpływają coraz bliżej brzegów. Poza hałasem potwornym, smrodem spalin, dochodzi niebezpieczeństwo, że kiedyś nie zauważą w wodzie jakiejś głowy psiej czy ludzkiej.
A dziś błogo i cicho. Baaa, nie otaczał nas też już zapach grillów, kiełbas i innych spożywanych namiętnie przez niedzielnych bywalców, produktów konsumpcyjnych.
Tak więc dziś było bardzo dużo pływania i fotografowania.
Lola w swoim żywiole, pozowanie to to co rude królewny kochają.
Źaba mroczny
Komentarze
Prześlij komentarz